W odróżnieniu od Hiltona Budapest, Budapest City znajduje się w Peszcie - wschodniej części miasta. Dokładniej to koło dworca kolejowego Budapest-Nyugati, w budynku przylegającym do centrum handlowego WestEnd.
Peszt już zdecydowanie nie jest tak urokliwy jak Buda, a szczególnie Wzgórze Zamkowe na którym znajduje się Hilton Budapest. Tamten hotel jest dosłownie otoczony zabytkami, a w jego okolicy widać głównie turystów. Hilton Budapest City to już typowe centrum miasta, raczej biedniejszego np. od Warszawy, bo w oczy rzuca się spora liczba osób bezdomnych, szczególnie w przejściach podziemnych.
Ale wracając do samego hotelu...
Hilton Budapest City
Zameldowanie przebiegło sprawnie, chociaż z małym "problemem". Rezerwację miałem zrobioną przez TravelPony (udało mi się ją wcześniej podpiąć mailowo pod konto w HHonors) i recepcjonista zapytał czy nie mam vouchera, który powinienem otrzymać od serwisu. Chyba dostają jakąś błędną informację, ale TravelPony żadnych voucherów nie wysyła, tylko potwierdzenie rezerwacji. Już się w sumie z takim pytaniem spotkałem m.in. w Sofitelu w Berlinie. Teraz na trzy zarezerwowane przez TravelPony hotele tylko w tym chcieli zobaczyć jakiś bliżej nieokreślony voucher. A że go nie miałem, to recepcjonista poprosił, żebym im w trakcie pobytu przesłał potwierdzenie rezerwacji na maila.
Udaliśmy się do pokoju...
Lobby hotelu Hilton Budapest City. Na wprost widać bezpośrednie przejście do galerii handlowej. |
Pokój składał się z dodatkowego przedsionka z dwoma fotelami:
Oraz oczywiście części sypialnej:
Było w nim strasznie gorąco i duszno, na szczęście dało się uchylić okna. Meble raczej zużyte. Wystrój, jak widać, najlepsze lata ma dawno za sobą. Raczej nie przypomina pięciogwiazdkowego Hiltona.
Po pobycie w hotelu z jednym z najlepszych widoków, jakie można sobie wyobrazić, tym razem widok z okna prezentował się następująco:
Nic specjalnego. Ogólnie cały hotel średnio wygląda, o pokojach już nie wspominając. Szczególnie właśnie po pobycie w Hiltonie "Castle District" i niesamowitej zmianie jaką przeszedł w zeszłym roku. Tam może i nadal pokoje nie powalają, ale i tak cała uwaga skupia się na widoku z okna (czy to na Dunaj czy na Kościół Macieja). W Hiltonie City nie ma żadnych "rozpraszaczy". Aż trochę dziwne, że ten hotel też ma pięć gwiazdek. Jak widać, gwiazdkami nie zawsze można się sugerować.
Poniżej rozkład pokoi. Ja miałem zaznaczony - numer 377, z bocznym widokiem na tory kolejowe. Te pokoje na samym dole schematu są od strony ulicy.
W pokoju znajdował się także czajniczek oraz płatna woda (1200 forintów to prawie 17 złotych).
Poza tym automatyczny minibar, także nie można było nic poruszyć. :)
Łazienka całkiem spora, z wanną oraz kabiną prysznicową. Niestety nie za czysta, przynajmniej jeśli chodzi o fugi. Brakowało lusterka powiększającego, ale może tylko w tym pokoju, bo jakieś kable ze ściany w tym miejscu wystawały... Widocznie było i podświetlone. ;)
Standardowe hiltonowskie kosmetyki Peter Thomas Roth, które lubię.
A poniżej coś, co lubię jeszcze bardziej. :) Po południowym zwiedzaniu w pokoju czekała na nas butelka węgierskiego "szampana" (Hungária Extra Dry), czekoladki oraz woda. Miło ze strony hotelu!
Na ostatnim (czwartym, które jest dość wysoko) piętrze Hiltona Budapest City znajduje się dobrze wyposażona siłownia:Obok niej znajduje się też i sauna. Nie korzystaliśmy z niej. W sumie w pokoju nie było szlafroków ani kapci, ale pewnie można było o nie poprosić.
Z siłowni można było wyjść na taras, który znajduje się od strony ulicy Váci.
Jest zresztą połączony z tarasem saloniku executive lounge, na którym pewnie w lato ustawiane są dodatkowe stoliki.
Śniadanie w hotelu Hilton Budapest City może wydawało się trochę mniej wystawne niż w poprzednim Hiltonie, ale i tak było bardzo smaczne, a wybór duży. Na szczególną uwagę zasługiwało coś, co rzadko jest dostępne na hotelowych śniadaniach, a mianowicie wielki krąg parmezanu, w środku którego były wykruszone całkiem spore jego kawałki. Nie zauważyłem natomiast, żeby była możliwość zamówienia sobie jakiegoś dania (np. z jajek) na życzenie. Poza tym obsługa mocno na plus, znacznie lepsza niż w poprzednim Hiltonie i to pomimo tego, że tutaj było więcej gości.
Podsumowując, hotel Hilton Budapest City nie jest jakiś wyjątkowy i te jego pięć gwiazdek jest trochę jednak na wyrost. Nie jest to hotel dla osób poszukujących luksusów czy jakichś estetycznych doznań. :) Ale jeśli się nie ma za wysokich oczekiwań, to powinno się być zadowolonym. Szczególnie jeśli posiada się wysoki status w Hilton HHonors i otrzyma całkiem ładny zestaw przywilejów w cenie najtańszego pokoju. Nie napisałem jeszcze o saloniku (już jest:), a ten wydał mi się bardzo dobry. Nawet sporo lepszy niż w tym drugim Hiltonie, a przynajmniej pod względem jedzenia.
W sumie jednak ciężko wybrać między tymi dwoma Hiltonami. Właściwie, to jeśli się chce zwiedzić Budapeszt, to warto się zatrzymać zarówno w Budzie, jak i w Peszcie, żeby z hotelu mieć potem wszędzie blisko, nawet piechotą. Obydwa mają swoje plusy i minusy i ja z obydwu tych pobytów jestem jak najbardziej zadowolony. Chociaż jeśli chodzi o Hiltona Budapest City, to głównie z jego saloniku. :)
Jeśli jednak ktoś nie posiada co najmniej Golda w Hilton HHonors (lub nie korzysta specjalnie z saloników), to raczej bym się rozejrzał za innym hotelem. Na pewno są znacznie ciekawsze, szczególnie w Peszcie. W Budzie się raczej nic lepszego niż Hilton Budapest (Castle) nie znajdzie.
Kliknij, jeśli podobał Ci się wpis:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz