Dziś powrót do korzeni bloga, czyli recenzja restauracji
Sokotra, w której ostatnio korzystaliśmy z groupona. Jako że wcześniej często trafialiśmy na kupony nie warte swojej ceny lub jedzenie było po prostu niesmaczne, to zaprzestaliśmy kupowania ich. Jednak ten trafił się przez przypadek i nie żałujemy, a nawet myślimy, żeby takie wizyty powtarzać częściej, więc możliwe, że na blogu pojawi się więcej recenzji jedzenia.
Wnętrze mile nas zaskoczyło, dość minimalistycznie urządzone, zupełnie nie przywodzi na myśl Indii, ale bardzo trafia w nasz gust. Także pierwsze wrażenie było bardzo dobre, szczególnie że na wejściu przywitała nas miła kelnerka, która wskazała stolik. Gdy usiedliśmy, dojrzeliśmy więcej elementów wystroju, np. akcenty orientalne – nieduże, proste obrazki, bardzo ładne i na dodatek można je kupić, są na nich ceny (zresztą to chyba zwyczaj wielu restauracji indyjskich). Mogliśmy się im wnikliwie przyjrzeć, bo niestety na jedzenie musieliśmy trochę zaczekać, od momentu zamówienia ponad 30 minut.
Jednak warto było, na początek na stół wjechały przystawki:
sambusa i
chicken malai tikka. Pierwszą potrawę już jedliśmy pod nazwą
samoosa, to małe pierożki wypełnione mięsem wołowym i siekanymi warzywami. Smakowały przepysznie, mięsa sporo, jedyne co można im zarzucić, to to że były chłodne. Podano je z sosem z pomidorów i chilli, który też był przepyszny, ale z kolei za zimny – prosto z lodówki. Kurczak był mięciutki i dobrze doprawiony, marynowany w sosie z orzeszków nerkowca – choć szczerze mówiąc tego nie wyczuliśmy. Jednak to, że jego smak był wyjątkowo łagodny, a mięso dosłownie rozpływało się w ustach, wyczułby każdy. Bardzo dobrze smakował też podany do niego miętowy dip i prosta surówka z kapusty, jednak dobrze doprawiona – na słodko. Porcje były spore jak na przystawki, chociaż ceny na to wskazywały – kolejno 18 i 22 zł.
|
Sambusa |
|
Chicken malai tikka |
Na dania główne już czekaliśmy krócej. Po przystawkach byliśmy najedzeni, więc mieliśmy nadzieję, że nas smaki nie zawiodą, bo wybraliśmy nie to, co planowaliśmy na początku, a mianowicie:
butter chicken (25zł) i
okrę z baraniną (32zł), a do tego dwa razy
gaarlic naan (10 zł) – chrupiący chlebek z mąki pszennej z masłem i czosnkiem, który jednak wcale tak bardzo chrupiący nie był, aczkolwiek i tak smaczny. Jako że chcieliśmy popróbować nowych smaków, wymieniliśmy się daniami. Każde z nas wolało nie to, co wybrało. Ja zostałam fanką kurczaka podanego w sosie pomidorowym z dodatkiem masła (tak mówił opis, jednak ja czułam głównie curry, orzeszki i śmietanę, czyli to co lubię bardziej), Rafał natomiast wolał specyficzny smak okry (sos do tego mięsa był właśnie raczej pomidorowy). Z potrawami dobrze się komponował chlebek, którego podano cały koszyk (po trzy spore kawałki na porcję). Oba dania były dobre, chociaż pewnie okra nie każdemu przypadnie do gustu, nam się wydaje, że już znamy ten smak, może już jedliśmy podobną potrawę w którejś z indyjskich restauracji i nie pamiętamy.
Butter chicken był łagodny i baaaardzo sycący, natomiast okra z baraniną bardzo oryginalna, smak ten na pewno nasze kubki zapamiętają na długi czas. Mięsa w potrawach było nie za dużo, ale i nie za mało, chociaż raczej baraniny pływało w sosie mniej, przeważała okra, ale właściwie na to już wskazywała nazwa dania. A swoją drogą – może wiecie gdzie nabyć okrę? ;)
|
Butter chicken |
|
Okra z baraniną |
Nad deserem nie ma co się rozwodzić. Zamówiliśmy
gulab jamun - serowe kuleczki podawane w gorącym syropie karmelowym z dodatkiem kardamonu (9zł) i
pashawari naan - placek z mąki pszennej nadziewany serkiem
paneer, kokosem i bakaliam (12zł). Kuleczki można porównać do małych ciastek pączowych pływających w lekko ciągnącym syropie, natomiast placek do pierogów z serem na słodko (jednak tu słodyczy było chyba jeszcze mniej). Skojarzenia bardzo luźne, ale zastanawialiśmy się jak opisać smaki sąsiadowi ze stolika obok, który chciał się dowiedzieć, czy warto, ale skosztować nie chciał. Według nas tak czy inaczej nie warto, ale jak ktoś nie próbował, to z ciekawości można zamówić. Sokotra ma w karcie jeszcze trzeci deser – lody mango, jednak ich nie było, więc właściwie wyboru nie mieliśmy. Jeśli ktoś ma ochotę na coś słodkiego, to o wiele lepiej wybrać mango lassi, które jest przepyszne, choć w Sokotrze go nie próbowaliśmy.
|
Gulab jamun |
|
Pashawari naan |
Co mamy do zarzucenia restauracji? Niewiele, jednak warto odnotować, że ruch w restauracji był duży (ale to był piątkowy wieczór, nie wiemy jak jest na co dzień) i goście długo czekali na dania. My spędziliśmy w restauracji ponad dwie godziny. Szkoda też, że był problem z temperaturą potraw, bo takie nie za ciepłe dania mają gorszy smak (osoby, siedzące przy stoliku obok też narzekały, że dania są zimne i prosiły obsługę o podgrzanie). Za to na plus przemawiają: lokalizacja, wystrój, miła atmosfera w restauracji, przyjemna, nienachalna obsługa oraz oczywiście smaczne dania. Ceny są w porządku jak na lokal prawie w centrum Warszawy. Kelnerkę musimy pochwalić za znajomość potraw, wskazówki udzielane gościom i możliwość dostosowania dań do własnych potrzeb. My na pewno wrócimy, bo jeszcze kusi nas
madras chicken, Wam też polecamy to miejsce.
(tekst: Ania)
Kliknij, jeśli podobał Ci się wpis:
Fajna recenzja, dania wyglądają bardzo fajnie :) Zgłodniałem.
OdpowiedzUsuńRafał, podajecie ceny ale na początku piszesz że to z groupona...możesz napisać ile kosztował obiadek? :)
OdpowiedzUsuńA, racja ;)
OdpowiedzUsuńTo był kupon za 99 zł na: przystawkę, danie główne (oprócz dań z krewetek) plus dodatek oraz deser dla dwóch osób, także może nie jakaś rewelacja, ale ze 40 zł zaoszczędzone, bo przy tym co wzięliśmy, to by wyszło 138 zł. Plus jeszcze do tego piwo 0,5l Tyskie Klasyczne za 8 zł :)
Warto w sumie też wspomnieć, że na Facebooku mają podane menu: https://www.facebook.com/sokotra27/app_117784394919914
Własnej strony niestety brak.