...czyli trochę rad praktycznych i trochę wątpliwej jakości zdjęć z wypadu do stolicy Szwecji. :)
Tak jak to przeważnie w Skandynawii bywa – lot jest tani, potem już jest tylko gorzej, szczególnie jak się zbytnio nie lubi oszczędzać na noclegu. Wspomniany lot linią Ryanair odbywał się z podwarszawskiego Modlina do podsztokholmskiej Skavsty, trzeba więc było jakoś do i z tych lotnisk dotrzeć.
Warszawa – Modlin
Z samego południa Warszawy, żeby dostać się do EPMO, to już jest niemała wyprawa. Najpierw pociąg metra, potem Kolei Mazowieckich, a na końcu jeszcze kawałek autobusem. Odległościowo najkrótszy odcinek podróży do Szwecji okazuje się najdłuższym czasowo. W sumie na przebycie tych około 50 kilometrów potrzebuję aż dwóch godzin (z zegarkiem w ręku). No ale co zrobić, taki urok niskokosztowych lotnisk. Można sobie chociaż o parę groszy obniżyć koszt przejazdu, a potem też i na locie zaoszczędzić. ;)
Modlin – Skavsta
Po dwugodzinnym dojeździe na lotnisko, trwający godzinę i dziesięć minut lot mija bardzo szybko. Wcześniej jeszcze udało mi się przetestować mobilną aplikację Ryanaira. W Szwecji zostaliśmy przywitani bardzo sympatycznie. Nawet jakaś pani z pieskiem wyszła wszystkim na powitanie. ;)
Słońce już powoli zachodziło, ale nie był to niestety koniec podróży. Trzeba się jeszcze było przesiąść w autobus Flygbussarna do miasta...
Skavsta – Sztokholm
Można niby trochę zaoszczędzić dojeżdżając autobusem do położonego przy lotnisku miasta Nyköping, w którym trzeba się następnie przesiąść w pociąg do Sztokholmu, ale to raczej tylko jak się sporo wcześniej wszystko zaplanuje i kupi bilet. Inaczej pociąg potrafi być bardzo drogi (albo sam coś źle szukałem).
Ja wybrałem bezpośredni autobus Flygbussarna, szczególnie że bilet kupowałem na dzień przed. Bilety nie są imienne, nie kupuje się ich na konkretny przejazd, po prostu są ważne aż trzy miesiące od daty zakupu. Trzeba je wydrukować, a potem zbliżyć kodem QR do czytnika w autobusie. Przy bilecie „return” ten sam bilet jest skanowany w jedną i drugą stronę. Właśnie taki RT sobie przez Internet kupiłem za 278 SEK, które się rozliczyły na 133 PLN.
Ważna uwaga: w drodze powrotnej, ze Sztokholmu na lotnisko, radzę się stawić na autobus co najmniej ze 20 minut przed czasem odjazdu! Autobusy te jeżdżą dość rzadko (są niby dopasowane do odlotów). Ten, którym ja jechałem, miał zaplanowany odjazd na godzinę 8:30, a sobie ruszył, jak gdyby nigdy nic, prawie dziesięć minut wcześniej. Dziwna sprawa, szczególnie że autobus nie był pełny, ani nic. Jakby się ktoś pojawił nawet te parę minut przez planowanym odjazdem, to już byłby w kropce. Kolejny autobus Flygbussarna ruszał dopiero po półtorej godziny, więc nie byłoby nawet szans, żeby zdążyć na ten samolot.
Sztokholm
Do Sztokholmu dotarłem już po zachodzie słońca. W zasadzie to widziałem to miasto tylko w świetle księżyca (schowanego ponad chmurami;). Ciężko nawet powiedzieć co dokładnie, ale zrobiło ono na mnie duże wrażenie. I to nawet pomimo sporej ilości trwających remontów.
Komunikacja miejska w Sztokholmie jest droga, ale nawet nie miałem potrzeby z niej korzystać. Do hotelu (Radisson Blu Strand) przeszedłem piechotą (20 min), a potem jeszcze się włóczyłem kilka godzin po mieście. :)
W trakcie popstrykałem trochę zdjęć, ale że była noc, a mam tylko aparat-małpkę Sony, to... wyszły jakie wyszły. Najlepiej oglądać bez powiększania, ewentualnie na komórce, w końcu teraz strony mobilne w modzie.
A sam chyba muszę pomyśleć nad jakąś lustrzanką (Canon czy Nikon?). :)
Niestety śniegu w Sztokholmie nie zastałem. Niedaleko hotelu, w parku Berzelii przechadzały się natomiast takie oto łosie:
A sam chyba muszę pomyśleć nad jakąś lustrzanką (Canon czy Nikon?). :)
Niestety śniegu w Sztokholmie nie zastałem. Niedaleko hotelu, w parku Berzelii przechadzały się natomiast takie oto łosie:
Zmierzające w kierunku Królewskiego Teatru Dramatycznego (Dramaten lub The Royal Dramatic Theatre):
Hotel Nobis, należący do grupy Design Hotels:
Wygląda niepozornie, ale to najlepszy według TripAdvisor hotel w Sztokholmie – Lydmar Hotel:
A to pewnie najstarszy – Grand Hôtel Stockholm, jedyny hotel w Szwecji należący do prestiżowej grupy The Leading Hotels of the World, skupiającej tylko najlepsze 5-gwiazdkowe obiekty:
Jeden z symboli Szwecji - Konik z Dalarna (szw. Dalahäst) |
Tory kolejowe niedaleko Slussen, na południe od Gamla Stan:
Tuż obok położony jest hotel Hilton Stockholm Slussen. Lokalizacja może wydawać się mało ciekawa, szczególnie że obok jeszcze jest droga szybkiego ruchu, ale hotel położony jest na tyle wysoko, że z jego okien może rozpościerać się całkiem ciekawy widok na Stare Miasto.
Czy się zatrzymaliśmy akurat w tym hotelu czy nie, to będąc w Sztokholmie i tak koniecznie musimy się w jego okolicy pojawić. Wszystko za sprawą niesamowitego punktu widokowego (a w zasadzie dwóch).
Sztokholm - punkt widokowy Monteliusvägen
Żeby się do niego dostać najlepiej jest przejść koło Hiltona ulicą Guldgränd (inaczej się zresztą nie da) i wejść schodkami na górę. Możemy się obejrzeć i popodziwiać hotel od południowej strony ;)
Idziemy dalej prosto, chyba koło drugiej części tego hotelu. Dojdziemy do dość stromych schodków prowadzących w dół i do takiego rozwidlenia:
Cała trasa dojścia do punktu widokowego wygląda więc mniej więcej tak: http://goo.gl/maps/EkW8B
Wracając, ulicą Hornsgatan:
Przy stacji metra Slussen znajdziemy jeszcze jeden punkt, a raczej taras widokowy. Znajduje się on nad zawieszoną wysoko nad ziemią restauracją Gondolen.
Zdaje się, że można bezpłatnie się tam dostać, trzeba tylko przejść na sam początek tej kładki (czyli tutaj), bo sama winda Katarina (Katarinahissen), która zresztą powstała w... 1881 r., jest nieczynna.
Wracając Gamla Stan natknąłem się zupełnie przypadkowo na spory, otwarty dziedziniec Brantingtorget o kształcie okręgu, z kobiecym posągiem („Morgon”, Ivar Johnsson, 1962 r.) na samym środku.
Całość sprawiała jakieś takie mistyczne wrażenie, nie wiem czy to przez panującą ciszę, ciemność i tylko to punktowe oświetlenie, a przez to i padające cienie czy po prostu za dużo godzin spędziłem kiedyś grając w Diablo II. :)
Już nie mówiąc o tym, że potem jeszcze zahaczyłem o taką stację metra (Kungsträdgården):
Wychodząc rano z hotelu mogłem przynajmniej przez te 20 minut spaceru do Dworca Centralnego (Stockholms Centralstation) zobaczyć kawałek miasta w lepszych warunkach oświetleniowych. Trzeba przyznać, że z takim błękitnym niebem wygląda jeszcze lepiej.
Zatoka Nybroviken i hotel Radisson Blu Strand:
Przystanek Flygbussarny w stronę lotniska Skavsta, a w tle... kolejny Radisson (nowoczesny Waterfront):
På återseende!
Kliknij, jeśli podobał Ci się wpis:
W końcu coś napisałeś bo już się posucha zrobiła ;)....Trzeba było polecieć "TAM" Wizzairem...lata o 6.30 rano więc byłoby kilka godzin więcej na miejscu a cenowo chyba było podobnie (tzn. dyche więcej). Ja robię tak za miesiąc ale zostanę w Nykoping...w sumie całkiem ciekawa ta Skandynawia :)
OdpowiedzUsuńHehe, no jakoś długo mi to zajmuje... ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze do Sztokholmu będę musiał wrócić, ale sam Nykoping też pewnie warto zobaczyć, szczególnie że odpada koszt/czas dojazdu :)
Ja ogólnie lubię Skandynawię, w Szwecji to jeszcze byłem w Goteborgu (właśnie WizzAirem) kilka lat temu, ale to bardziej na festiwalu muzycznym (Way Out West), chociaż miasto też się udało zwiedzić. ;)
Jakby nie było cała Szwecja jest piękna i widać naturalną przyrodę. Sztokholm robi niesamowite wrażenie. Zabytki i niezniszczone kamienice zachwycają swą sztuką.
OdpowiedzUsuńJa się zakochałam w Sztokholmie po zimowej wizycie. Wszyscy mówili: pojedź latem, jest jeszcze piękniej. Nie wierzyłam, bo co mogło być piękniejsze od zaśnieżonego Sztokholmu?
OdpowiedzUsuńAle poleciałam. I rzeczywiście było jeszcze lepiej, słońce zachodziło na kilka godzin i ta zieleń... Dlatego polecam kolejną wizytę w letnich miesiącach. Nam się udało wizytę, dwie wizyty, zaplanować wcześniej, dlatego wybraliśmy podróż pociągiem z Nykoping do Sztokholmu. Podróży takim pociągiem nie zamienilabym na autobus ;-)
No właśnie, mi trochę śniegu brakowało, bo teraz rzeczywiście bym chciał się jakoś latem wybrać ;)
OdpowiedzUsuńByłem w Sztokholmie we wrześniu zeszłego roku. W sumie też na parenaście godzin i rzeczywiście jest to piękne miasto, i będę musiał tam wrócić przynajmniej na cały weekend. Odnośnie autobusu to miałęm z nim ciekawą historię .
OdpowiedzUsuńPrzychodzimy na autobus oczywiście na 10 minut przed odjazdem, dajemy wcześniej kupione bilety na powrót, i okazuję że już nie ma miejsca dla nas w autobusie :O . A za 2,5 godziny odlot samolotu. Facet sprawdzający bilety zaczął gdzieś dzwonić i pojechaliśmy na lotnisko taksówką na koszt Flygbussarny :D . Jak zobaczyłem koszt kursu po dojezdzie na lotnisko, to doznałem szoku bo wyszło coś w okolicach 1300 SEK a bilety kosztowały około 300 sek .
P.S Oczywiście w Szktokholmie widziałem najładniejszą blondynkę w życiu :D a 30 parę lat mam na karku .