W sumie niewiele warszawskich, czy nawet i polskich hoteli sieciowych, nawet tych najbardziej luksusowych, posiada saloniki. Cieszy zatem fakt, że pomyślano o lounge'u w tym niedawno powstałym, 4-gwiazdkowym obiekcie. Zdecydowanie jest to duża zaleta hotelu, wyróżniająca go wśród innych.
Wejście do saloniku |
Część tarasu przy saloniku |
Executive Lounge w hotelu DoubleTree Warsaw otwarty jest non-stop! Przez całą dobę można jednak korzystać wyłącznie z zimnych napojów.
Rozpiska godzinowa:
- 07:00 - 11:00 - Śniadanie
- 11:00 - 18:00 - Ciasta, owoce, kawa, herbata, napoje zimne
- 18:00 - 20:00 - Coctail time - przekąski ciepłe i zimne oraz alkohole
- 20:00 - 23:00 - Ciasta, owoce, kawa, herbata, napoje zimne
- 24h - Napoje zimne
Zacznę może od tego, co jest dostępne od czasu zameldowania (czyli ok. godz. 15:00). W saloniku znajdziemy wtedy owoce oraz słodkości (ciastka czy desery a'la panna cotta). Fajnie, że wśród owoców były też truskawki, maliny czy nawet borówki! Możemy do tego się napić herbaty czy kawy (lub gorącej czekolady) z ekspresu oraz zimnych napojów.
Nie ma jeszcze wtedy tych alkoholi widocznych na górze, tylko napoje :) |
Zdjęcie prawie z godziny 20. ;) |
A tutaj już na ciepło, świetna kaczka, równie dobra wołowina oraz jakaś pieczeń wieprzowa, też niezła. :)
"Groszek mrożony w chrzanie" ;) |
Tak jak pierwszego dnia hotel był chyba w pełni obłożony gośćmi z konferencji, tak drugiego było już raczej pustawo. Trochę inaczej jednak sprawa się miała w saloniku. Najpierw w nim prawie nikogo nie było i jedzenie było cały czas dostępne, natomiast drugiego dnia już o kilka stolików więcej było zajętych (ale zdecydowanie nie wszystkie). I niestety, ale kuchnia już sobie niezbyt radziła z obsługą gości.
Trochę na pewno było to spowodowane tym porcjowaniem dań. Uzupełniono te trzy podgrzewacze, a do nich w sumie za dużo nie wchodziło tych małych talerzyków z jedzeniem, może z dziewięć do każdego. Podeszło kilka osób, każdy wziął sobie po 1-2 porcyjkach (przynajmniej było kulturalnie, bo słyszałem, że różnie tam niestety bywało:) i zanim się człowiek obejrzał, to już wszystko zdążyło zniknąć... ;)
Przy porcjach wielkości amuse-bouche, to jeszcze szybciej znikało w żołądkach. Problem był jednak taki, że kuchnia nie nadążała w donoszeniu nowych dań. A może po prostu źle ocenili tego wieczoru popyt i mieli ograniczoną ilość dostępnych potraw, więc musieli to jakoś racjonować. Bo to nie było tak, że przez 5 minut nie było nic do jedzenia i już blogerzy (a na miejscu były obecne reprezentacje co najmniej dwóch blogów hotelowo-podróżniczych) grozili negatywnymi opiniami. :) Jak raz sprawdziłem, to przez co najmniej 40 minut można się było żywić jedynie alkoholem i chyba jakimiś deserami, no po prostu skandal... ;)
No, ale tak serio mówiąc, to jednak trochę słabo, szczególnie jak kolacja trwa dwie godziny. To ciekawe co by było przy pełnym saloniku?
Ostatni klopsik hrabiego Barry Kenta! |
Następnego dnia, o godzinie 7:00 rozpoczynało się w saloniku śniadanie, które trwało do godz. 11:00. Stoły były odpowiednio nakryte i można sobie było spożyć pierwszy posiłek dnia w cichej atmosferze. Sam wszedłem do saloniku właściwie tylko po to, żeby porobić zdjęcia, a śniadanie jadłem w restauracji. Miła pani obsługująca wtedy salonik (a ogólnie personel saloniku był bardzo sympatyczny w trakcie całego naszego pobytu) nie była zbytnio pocieszona tym, że nie zostaję na śniadanie, bo lounge świecił pustkami. A niesłusznie, bo wybór jedzenia był całkiem spory. Na ciepło były np. tosty francuskie, których brakowało na dole. Była kawa z ekspresu (którego brakowało pierwszego dnia w restauracji). Pani również proponowała przyniesienie z kuchni wybranego dania z jajek przyrządzonego na życzenie.
Salonik Executive Lounge przygotowany do śniadania |
Podsumowując, salonik w DoubleTree by Hilton Warsaw jest, tak jak i cały hotel, zdecydowanie godny uwagi. Tak porównując z Hiltonem na Grzybowskiej (recenzja tutaj: Salonik Executive Lounge w hotelu Hilton Warsaw), to tutaj jedzenie jest jednak bardziej eleganckie, zarówno dania na ciepło jak i zimne przekąski. W Hiltonie salonik jest może taki bardziej do najedzenia się. W DoubleTree przez większość dnia są raczej słodkie przekąski, a w Hiltonie - słone (orzeszki, pistacje, nachosy...). Na Grzybowskiej jest większy wybór alkoholi, chociaż nie ma Baileysa czy chociażby jakiejś whisky. Jeśli chodzi o samo śniadanie, to myślę że jednak Hilton wygrywa. Głównie łososiem, którego tutaj niestety nie widziałem nawet w restauracji.
Jeśli ktoś by wybierał między tymi dwoma hotelami, to jednak głównie powinien wziąć pod uwagę lokalizację, tak to będzie zadowolony i z jednego i z drugiego. O ile tylko ta sytuacja z brakiem jedzenia w saloniku DoubleTree to był tylko jednorazowy przypadek, a nie powtarzający się problem.
Kliknij, jeśli podobał Ci się wpis: