Imponujące lobby w hotelu Maritim Berlin |
Na TravelPony w Maritim Hotel Berlin można było zarezerwować pokoje Classic, Comfort lub Superior, wszystkie z wliczonym w cenę śniadaniem. Najlepszy pokój kosztował o około 50 dolarów więcej od najtańszego. Postanowiłem więc się szarpnąć i sprawdzić co do zaoferowania ma owy salonik, szczególnie że nie znalazłem o nim właściwie żadnych informacji w Internecie. Rezerwacja, ze wszystkimi zniżkami na TravelPony, wyniosła mnie ostatecznie 200 USD za pokój 1-osobowy (2-osobowe były tylko trochę droższe). Nie tak mało, ale trzeba brać pod uwagę, że to był środek tygodnia, a do tego drugi dzień największych na świecie targów turystycznych ITB, także gorący dla Berlina okres. ;)
Dość gorąco zrobiło się niestety też i podczas meldowania się w hotelu. Najpierw okazało się, że powinienem mieć wydrukowany jakiś voucher z TravelPony potwierdzający, że rezerwacja została opłacona, bo podobno taką informację widział recepcjonista. Szkoda, że TP o niczym takim nie informuje podczas rezerwowania, albo przynajmniej ja nic takiego nie zauważyłem.
Na szczęście i bez tego vouchera się obyło. W sumie to podobna sytuacja mnie też spotkała kilka miesięcy temu w Sofitelu Berlin Kurfürstendamm (który się jeszcze nie doczekał recenzji;), ale jakoś już w innych hotelach rezerwowanych przez TravelPony - nie.
Potem był jeszcze drugi problem. Dostałem klucz do pokoju i się tak dla pewności zapytałem czy rzeczywiście jest to pokój Superior. Oczywiście okazało się, że nie, że to słabszy pokój - Comfort. W końcu jednak recepcjonista doszukał się informacji, że powinienem dostać pokój Superior i na taki mi zmienił.
No i jeszcze ostatni problem. Zostałem poinformowany o hotelu, o śniadaniu itp., ale jakoś recepcjonista nie wspomniał ani słowem o saloniku. Więc znów dla pewności spytałem. On natomiast zapytał czy na TP było napisane, ze salonik jest wliczony, a ja na to - "hmm, nie pamiętam... (o cholera, chyba nie!)". Ale, że widziałem na stronie, że jest wliczony w te pokoje i że specjalnie zarezerwowałem ten Superior, żeby mieć i salonik. W końcu jakoś się przekonał i wypisał mi karteczkę, którą potem trzeba było pokazać w klubie.
Uff! Zmęczony drugim (i długim) dniem targów, gramoleniem się do hotelu z toną mapek i ulotek (bo oczywiście znów, tak samo jak i w Park Inn, dopiero na recepcji okazało się, że hotel ma swojego shuttle busa ITB, czego nie było napisanego na stronie targów, także wróciłem innym, który się zatrzymywał na placu Poczdamskim, jakieś kilkanaście minut piechotą od hotelu Maritim), a do tego jeszcze po tych "negocjacjach" na recepcji, udałem się w końcu do pokoju...
Także, jeśli ktoś by chciał rezerwować w Maritim Hotel Berlin pokój Superior i też właśnie mocno nastawiałby się na salonik (a zdecydowanie warto, o czym za chwilę!), to radziłbym się wcześniej upewnić mailowo czy na pewno ta rezerwacja przez TravelPony czy jakiegoś innego pośrednika zawiera dostęp do saloniku. Raczej powinna, szczególnie że taka informacja jest na ich stronie (bez zaznaczenia, że tylko dla rezerwacji z oficjalnej strony), a do tego przy drzwiach tego club lounge'u było wyraźnie napisane - "If you have booked a room within the superior category or one of our suites the access is free of charge. Please bring along your valid voucher to the lounge." No ale jakoś sam go bez upomnienia się nie otrzymałem... A jakby się okazało, że dopłaciłem te 50 USD właściwie za nic, to... byłbym raczej niepocieszony. ;)
Mój pokój Superior znajdował się na 5. piętrze hotelu. Klasycznie urządzony, niezbyt przepadam za takim wystrojem, ale ogólnie był całkiem spoko, elegancki i niezbyt się można było do czegoś przyczepić. Chociaż mogliby pomyśleć nad wymianą telewizorów, bo taki mały i do tego kineskopowy, to już trochę nie pasuje. Ale przynajmniej w całym hotelu dostępny był darmowy Internet wi-fi.
W sumie i tak nie miałem czasu na oglądanie TV ;) |
Na wyposażeniu był sejf oraz minibar, ale brakowało czajniczka, o jakimś ekspresie do kawy nie wspominając.
Pani sprzątająca chyba zapomniała o kapciach, bo w szafie znajdował się tylko szlafrok. Na szczęście i tak wożę ze sobą klapki (nie, nie Kubota:), bo te hotelowe kapcie są przeważnie za małe. ;)
Z okien pokoju roztaczał się ciekawy, szczególnie wieczorem, widok na plac Poczdamski.
No dobra, tak to wyglądało bez przybliżania ;) |
W samym pokoju za długo się nie nasiedziałem, nawet wtedy jeszcze zdjęć nie porobiłem, bo chciałem czym prędzej sprawdzić do czego dopłaciłem te 50 dolarów i straciłem trochę nerwów. ;)
Wejście do saloniku VIP lounge |
Podchodzi bardzo sympatyczna pani, która się zajmowała obsługą i pyta czy chciałbym coś zjeść. Dość zrezygnowany zapytałem czy jest coś na ciepło. Po, o dziwo, twierdzącej odpowiedzi usiadłem przy stoliku i otrzymałem... menu! :)
Okazało się, że w tym saloniku nie ma bufetu i jedzenia w podgrzewaczach. Dania zamawia się prosto z karty, w której nie ma cen, no może oprócz kilku alkoholi (w tym szampana). Poza tym wszystko jest darmowe i bez ograniczeń (nie licząc pojemności żołądka).
Z lekkim niedowierzaniem zamówiłem burgera, który został podany z frytkami oraz ketchupem i majonezem. Był naprawdę bardzo dobry, chociaż miałem z nim mały problem - nie wiedziałem czy go jeść używając sztućców czy nie... :) Na szczęście prawie nikogo w saloniku nie było, także spałaszowałem go tak jak się burgera jeść powinno niezależnie od miejsca - trzymając go w rękach :)
Następnie udało mi się jeszcze zmieścić Apfelstrudel czyli Strudel z jabłkami. Ładnie podany, z sosem waniliowym, ale jakoś w smaku mnie nie zachwycił. Raczej spodziewałem się innego ciasta, a to było takie naleśnikowe.
Wszystko to popiłem bourbonem Jim Beam na lodzie. Z whisky był jeszcze do wyboru Johnnie Walker Red Label, a oprócz tego też i inne mocne alkohole (wódka, gin, rum...), ale nie dopytywałem jakich marek.
Na koniec owa pani przyniosła... rachunek. Na szczęście sama od razu zaznaczyła, że wszystko jest wliczone, tylko trzeba podpisać. Widocznie rozliczają się z dań, które zostają przyniesione z hotelowej restauracji.
Najedzony postanowiłem trochę popływać w basenie oraz wypocić się w saunach. Na szczęście udało się trochę zgłodnieć, żeby... znów tego wieczoru nawiedzić salonik. :) Bo nie dość, że oferuje on menu a la carte, to do tego jest czynny aż do godziny 22:00!
Drugie posiedzenie zacząłem po bożemu, od przystawki - antipasti, czyli w tym przypadku talerzem z rukolą i kawałkami papryki oraz bakłażana skropionymi octem balsamicznym i sosem pesto oraz posypanymi parmezanem. Następnie zamówiłem jeszcze deskę serów pleśniowych, z pumperniklem oraz jakimś gęstym, miodowym sosem. Spodziewałem się raczej małej porcji, ale te sery mnie przerosły. Były jednak świetne, szczególnie w połączeniu ze słodkim sosem oraz czerwonym, hiszpańskim winem - Rioja Vega Crianza. Trochę żałuję, bo pierwotnie chciałem jeszcze spróbować kanapki klubowej, ale dobiegała 22., zresztą brakowało mi już miejsca w żołądku. ;)
Karta menu w saloniku wyglądała następująco:
Wracając jeszcze do strefy SPA. Hotel posiada nie za duży basen, zlokalizowany dość nietypowo, bo na 5. piętrze, czyli na tym samym, na którym miałem pokój. Znajdują się tam też dwie sauny - sucha i mokra. Jest i niewielka siłownia. Z tego co zauważyłem, to basen był czynny aż do godz. 23:30, a sauny "tylko" do 22.
Następnego dnia rano czekało mnie jeszcze śniadanie. Restauracja, w której było ono podawane wyglądała bardzo elegancko. Niejeden pięciogwiazdkowy hotel mógłby brać przykład. Wybór jedzenia całkiem spory, ale niestety po dwukrotnej wizycie w saloniku poprzedniego dnia, nie byłem w stanie za dużo nałożyć. Ale gofra czy "pankejka" z syropem klonowym sobie nie odmówiłem. Były nawet chyba i placki ziemniaczane. ;)
Podczas wymeldowania poproszono mnie jeszcze o zapłacenie 7 EUR podatku miejskiego, ale jak powiedziałem, że jest to pobyt służbowy (w końcu targi...;) to zostałem z tej opłaty zwolniony, musiałem tylko podać nazwę i adres firmy. A w ogóle to nie wiem czy recepcjonista poprzedniego dnia o tym zapomniał czy co, ale nie kazał dać karty w celu zrobienia blokady środków.
Podsumowując, hotel Maritim Berlin jest zdecydowanie godny polecenia! Położony w cichej okolicy, ale bardzo blisko placu Poczdamskiego czy głównego dworca kolejowego - Berlin Hauptbahnhof. Piechotą można zwiedzić wiele atrakcji stolicy Niemiec. Pokoje oraz część ogólnodostępna są bardzo eleganckie. Warto wybrać co najmniej pokój Superior, żeby mieć dostęp nie tyle do saloniku, co do całkiem ekskluzywnej restauracji "all inclusive". Mam nadzieję, że uda mi się tu jeszcze wrócić, ewentualnie sprawdzić czy w innych hotelach Maritim też nie ma przynajmniej podobnych saloników. :)
Kliknij, jeśli podobał Ci się wpis:
Z pełnym brzuchem na basen:>
OdpowiedzUsuńHehe, po pierwszej wizycie w saloniku, bo po drugiej to bym od razu poszedł na dno... :)
OdpowiedzUsuńMam rezerwację w Maritim Park w Rydze na lato z ostatniej promocji Hotwire. Ciekawe czy będzie też tak fajny. :)
OdpowiedzUsuńFajnie, no ciekawe jaki będzie ten w Rydze, daj znać! :)
OdpowiedzUsuńJadę do Berlina w połowie kwietnia - znajdę cos lepszego o Maritim w podobnej cenie i koniecznie z salonikiem?
OdpowiedzUsuńTak jak Ci odpisałem na privie, ale niech będzie też dla potomnych... ;)
OdpowiedzUsuńNo w sumie raczej ciężko o coś w Berlinie w podobnej cenie z salonikiem. Okazuje się, że ten niepozorny Maritim to jeden z ciekawszych wyborów :) Może jeszcze InterContinental (pokój Business) bywa za ok. 160 EUR, chociaż chyba nie tak często.
Tak to jeszcze, z tego co kojarzę, saloniki posiadają: Hilton Berlin, Berlin Marriott Hotel, Sofitel Berlin Kurfurstendamm, Grand Hyatt Berlin, The Ritz-Carlton Berlin, ale to już raczej droższe hotele. ;)