Hotel Lomnica
W hotelu przywitany zostałem przez bardzo sympatyczną panią recepcjonistkę, która zaproponowała kieliszek wina musującego. Zameldowany zostałem w zabytkowej części hotelu, czyli tej widocznej na zdjęciu powyżej. Hotel Lomnica posiada także pokoje w nowo wybudowanej części, trochę ukrytej za głównym budynkiem. Z zewnątrz tak się ona prezentowała:
Obydwa budynki różnią się także wystrojem wnętrz oraz wyglądem pokoi. Część z XIX wieku posiada jasne, klasycznie urządzone korytarze oraz windę stylizowaną na zabytkową. Inaczej to wygląda w nowym budynku, o którym napiszę jeszcze pod koniec recenzji. Elementem wspólnym dla całego hotelu są natomiast wszechobecne obrazy. Wszystkie oryginalne, w ozdobnych ramach, a wisi ich tam w sumie... około czterystu! Rzadko kiedy w hotelowym korytarzu można się poczuć jak w galerii. Obrazy na pewno nadają wnętrzom elegancji.
Pokój #229
Hotel Lomnica posiada zaledwie 67 pokoi. Mój pokój typu "Historical Standard" miał numer 229 i znajdował się na drugim piętrze zabytkowej części hotelu.
Już od przekroczenia jego progu można zauważyć, że nie tylko na ścianach korytarza, ale również i w pokoju wiszą obrazy.
Pokój bardzo przyjemny, elegancko urządzony. Stylistycznie wszystko do siebie pasowało. Czuć trochę historii, ale za razem wszystko jest nowiutkie.
Po obywdu stronach łóżka znajdowały się kontakty, a na nocnych stolikach - butelki bezpłatnej wody.
Biurko, a na nim pralinki oraz list powitalny. Jak już pilot tak ładnie się na zdjęcie załapał, to wspomnę, że w telewizorze dostępna była m.in. aplikacja YouTube czy Spotify (do tej drugiej trzeba się zalogować na własne konto).
W Hotelu Lomnica dostępny jest także darmowy internet.
Szlafroki i kapcie:
Minibar:
Oraz jego druga część znajdująca się na biurku:
I cennik:
Z otwieranych na oścież okien roztaczał się fajny widok na pobliski park oraz Grandhotel Praha. Po lewej natomiast znajduje się Łomnica (Lomnický štít), czyli drugi co do wysokości szczyt w Tatrach. Niestety te 2634 metry n.p.m. nie pomogły i na zdjęciu wygrało z nim znajdujące się przy hotelu drzewo. :)
Łazienka
Pokój posiadał ładną, utrzymaną w beżowych kolorach łazienkę pasującą do reszty wnętrz, głównie za sprawą armatury w klasycznym stylu. Nie zapomniano też i o nowoczesnym wyposażeniu - takim jak np. ogrzewana podłoga.
Trochę dziwnie została rozwiązana kwestia natrysku. Słuchawka skierowana była w poprzek wanny, więc trzeba się było nieźle nagimnastykować, żeby nie zalać całej łazienki. Przydałaby się jakaś szklana zasłonka.
Toaleta oraz bidet:
Bardzo fajne kosmetyki Eau d'Hadrien marki Annick Goutal, o lekkim, cytrusowym zapachu perfum powstałych w 1981 roku.
Taki mały detal, a jednak sporo zmienia - fajnie zrobione opakowanie na chusteczki z drewnianym logo hotelu Lomnica:
Miałem jeszcze okazję odwiedzić inny pokój tego samego typu, tylko z prysznicem w łazience i następnym razem jednak taki właśnie bym wybrał. :)
Wnętrza hotelu
Poniżej trochę zdjęć przedstawiających wnętrza hotelu Lomnica. Na przykład taka oto zwyczajna klatka schodowa. :)
Żadna ściana nie mogła pozostać bez obrazów, nawet ta w bezpośrednim sąsiedztwie hotelowego Spa.
Można było znaleźć również bardziej abstrakcyjne dzieła:
Poniżej natomiast korytarz z nowej części hotelu:
Dla podróżujących z dziećmi znalazło się miejsce, do którego można swoje pociechy odstawić. ;)
A także pamiątki, jakie można im (lub sobie) zakupić. :)
Gdyby sam hotel nie był dla kogoś wystarczająco dużą galerią, to na parterze działa również osobna galeria z darmowym wstępem, również dla osób niebędących gośćmi hotelu Lomnica. W trakcie mojej wizyty prezentowane były obrazy czeskiego artysty - Jána Háli.
W hotelu zaznać można również i innych rozrywek, takich jak - gra w bilard, piłkarzyki czy air hockey:
A jak ktoś lubi to może również i posiedzieć przy kominku paląc cygaro.
Poniżej natomiast zdjęcie pstryknięte w pokoju z nowej części hotelu. Są one trochę tańsze od tych historycznych i całkiem fajnie urządzone, chociaż trochę ten wszechobecny ciemny beż był trochę przytłaczający. Ale może tylko odniosłem takie pierwsze wrażenie, po przejściu ze sporo jaśniejszych wnętrz zabytkowej części hotelu no i spędzeniu w tym pokoju zaledwie jakiejś jednej minuty. :)
Na pewno bym się jednak nie obraził gdybym miał spędzić noc w jednym z apartamentów, który posiada taras z prywatnym jacuzzi... :)
A tak w nim wygląda łazienka.
Centrum SPA
W hotelu Lomnica działa strefa Wellness czynna od wtorku do niedzieli w godzinach 9:00 - 21:00, a w poniedziałek 14:00 - 21:00.Codziennie po godzinie 19:00 mogą w niej przebywać wyłącznie osoby powyżej 15. roku życia.
Muszę przyznać, że SPA w tym hotelu wygląda wręcz rewelacyjnie! Zresztą sami oceńcie po zdjęciach.
Basen wystarczających rozmiarów do małego popływania sobie. Posiada zresztą przeciwprądy. Obok niego ze dwie leżanki z hydromasażem oraz dwie dysze (czy jak to się nazywa...:) do masażu pleców. Jedynie szkoda, że nie dało się tym sterować jakimś przyciskiem, a po prostu te urządzenia się same co jakiś czas włączały.
W małym, osobnym pomieszczeniu znajdowało się jeszcze jacuzzi oraz podwieszone do sufitu leżanki, na których można się było pohuśtać.
Oprócz tego w strefie SPA znajdowały się także trzy niewielkie sauny - sucha, łaźnia parowa oraz infrared, czyli na podczerwień. Obok nich zbiornik z lodowatą wodą, z którego nie odważyłem się skorzystać. W sumie nie wiem czy kiedykolwiek widziałem, żeby ktoś z podobnego korzystał... :)
Były jeszcze dwa przyjemne pomieszczenia - jedno z podgrzewaną, ceramiczną leżanką, a drugie z solną ścianą.
Dużą atrakcję stanowiło też wysokiej klasy zewnętrzne jacuzzi. Aż szkoda, że było całkiem ciepło i słonecznie, bo do pełni wrażeń z korzystania z takiej gorącej kąpieli zimą na świeżym powietrzu brakowało większego mrozu i padającego śniegu... :)
Śniadanie
Śniadanie w hotelu Lomnica podawane jest w eleganckiej restauracji Sissi, w której jadłem też kolację, ale o niej za chwilę.
Wybór może jakiś ogromny nie był, ale wszystko bardzo smaczne. Highlightem były widoczne poniżej lokalne wędzone sery oraz domowy pasztet.
Do picia: świeże soki - pomarańczowy i grejpfrutowy oraz woda z cytryną. Poza tym też soki austriackiej firmy "Pfanner" w buteleczkach.
Świetne było słowackie wino Frizzante z winnicy Juraj Zápražný.
Zamówić można sobie było także i kawę z ekspresu, np. takie fajnie podane cafe latte.Było także stanowisko z daniami z jajek przyrządzanymi na życzenie.
Do niektórych dań, np. jajek po benedyktyńsku trzeba było dopłacić.
Franz Josef - Restaurant and Wine Bar
Zamówiłem sobie tutaj między innymi żeberka marynowane w whiskey Jack Daniel's, podane na kiszonej kapuście, z pieczonymi ziemniaczkami i fajnym, dość mocno pikantnym sosem. Mięso było świetnie przyrządzone i mięciutkie, a cała porcja naprawdę solidna.
Niby jest to wine bar, ale do posiłku miałem ochotę napić się jakiegoś słowackiego piwa i wybrałem podawany tu złoty napój (a jest też i ciemnego koloru, może na następny raz:) z niewielkiego browaru ERB z Bańskiej Szczawnicy. Był to zdecydowanie dobry wybór. :)
Kolacja w restauracji Sissi
Drugiego dnia pobytu w hotelu Lomnica zostałem zaproszony na kolację degustacyjną do restauracji Sissi. Znajduje się ona na piętrze i, jak mogliście zauważyć ze zdjęć ze śniadania, panuje w niej bardziej ekskluzywny klimat.
Kolacja składała się z pięciu dań, a jej koszt to 70 EUR za osobę plus ewentualnie 40 EUR za rekomendowane do dań wina i inne alkohole. Dostępna jest także opcja degustacyjna z ośmioma daniami (za 100 EUR + ew. 50 EUR), ale tej bym chyba nie podołał. :)
Najpierw na stół trafiła przystawka w postaci foie gras. Bardzo ładnie podane danie, a czips fajnie kontrastował swoją strukturą z mięciutkim pasztetem strasburskim.
Następnie przywędrowała druga przystawka - kawałek mięsa z jelenia z liściem jarmużu. Kolejne pięknie podane danie, w zasadzie wszystkie one tam były małymi dziełami sztuki. Mięso tak dobrze jak wyglądało, tak też i smakowało. Przez to po tym jednym kęsie pozostał niedosyt.
Szybko jednak na stół trafiło... kolejne amuse-bouche. Tym razem w postaci kawałka pstrąga.
Po tych trzech dankach w końcu przyszła pora na właściwe pierwsze danie z menu. Było to... serce kaczki podane na kawałku ziemniaka oraz z pianką, z tego co pamiętam, również zrobioną z ziemniaków.
Nie wiem czy jestem fanem podrobów i jedząc tak podane serce trochę czułem się jak ten pan z serialu poniżej, ale w końcu wszystkiego trzeba spróbować. :)
Następnym daniem był sandacz w szczypiorkowym sosie z dwoma rodzajami kawioru, a ta chrupiąca posypka widoczna po środku to... prażone rybie łuski. Danie było podane z musującym winem Pinotype Cuvée Brut ze słowackiej winiarni Repa Winery.
Dalej był lekki odpoczynek od różnego rodzaju mięs w postaci dania łączącego smaki jabłka z selerem. Plasterki tego owocu przekładane plastrami warzywa w sosie z obydwu, a do tego (w tle) jeszcze ciastko francuskie oraz czipsy z obydwu.
Do tego owocowo-warzywnego dania podany był wytrawny riesling od Dr. Loosen z niemieckiego regionu Mosel.Z krótkiej przerwy na danie jarskie wróciłem z przytupem, na danie łączące ze sobą dwa rodzaje drobiowego mięsa - z gołębia oraz przepiórki. Mięsa raczej krwiste i połączone ze sobą w cieście chyba z kaczej wątroby. Do tego jarmuż czy pokrojone w kostkę owoce pigwy.
Całość podana z toskańskim winem Castello di Farnetella Poggio Granoni z 2006 roku.
Następnie otrzymałem nadprogramowy deser w postaci cytrynowych lodów polanych karmelem i z kawałkami bezy. Podany na szklanym, zmrożonym talerzu-podstawce.
Jak już sobie z nim poradziłem, to na stole pojawił się właściwy deser - z wysokiej jakości czekolady o nazwie Guanaja francuskiej marki Valrhona założonej w 1922 r. przez cukiernika z Doliny Rodanu. Jest to podobno ulubiona marka szefów kuchni w najlepszych restauracjach, także tych z gwiazdkami Michelin. Deser był pięknie i bardzo oryginalnie podany i równie bosko smakował. Zaserwowane do niego było brandy Lustau Solera Gran Reserva.
Było to bardzo przyjemne zakończenie dość nietypowej kolacji, która w sumie zajęła jakieś dwie godziny. Mogłoby się wydawać, że co to jest zaledwie pięć dań i to z "tasting menu", czyli w niewielkich porcjach degustacyjnych, ale z tych pięciu zrobiło się aż dziewięć. I to o szerokim przekroju doznań smakowych i wizualnych. Taka kolacja na pewno przypadnie do gustu miłośnikom fine diningu i oryginalnych potraw, bo amatorzy typowej kuchni słowackiej raczej nic tu dla siebie nie znajdą. :)
Muszę jeszcze wspomnieć, że obsługiwała mnie dwójka bardzo sympatycznych i profesjonalnych kelnerów - Lucia oraz Branislav, którzy także przyczynili się do tego, że ten wieczór należał do bardzo udanych.Okolica hotelu
Tak jak już wspominałem, hotel Lomnica jest bardzo dobrze w Tatrzańskiej Łomnicy położony. Łatwo oraz tanio (jednorazowy bilet kosztuje maksymalnie 2 EUR) można też spod hotelu dojechać "elektriczką" np. do Starego Smokowca, Szczyrbskiego Jeziora czy Popradu.
Stacja kolejki elektrycznej w Łomnicy:
I widok z niej na hotel Lomnica:
W bezpośrednim sąsiedztwie hotelu znajduje się supermarket oraz parę barów/restauracji:
A trochę dalej też i inne atrakcje:
Kilka kroków od hotelu można podziwiać Łomnicki Szczyt właściwie w pełnej okazałości. Na zdjęciu może mniej, ale na żywo robi spore wrażenie, szczególnie pod wieczór. Na sam szczyt można zresztą wjechać kolejką (a właściwie to kilkoma), i miałem to w planach, ale niestety drugiego dnia zrobiła się gorsza pogoda i widoczność była bardzo słaba, więc zrezygnowałem z tego pomysłu. Przynajmniej zaoszczędziłem te 44 EUR. :)
Podsumowanie
Hotel Lomnica jest bardzo dobrym hotelem, zdecydowanie jednym z lepszych w Wysokich Tatrach. Centralne położenie, eleganckie wnętrza, bardzo przyjemne SPA oraz przytulne pokoje to jego największe zalety. Poza tym fajnie jest nocować w takich zabytkowych hotelach, tym bardziej jeśli są one tak wzorowo odnowione. Jeśli ktoś szuka hotelu na wysokim poziomie (nie tylko jeśli chodzi o metry n.p.m.), to na pewno będzie zadowolony! :)
W hotelu Lomnica nocowałem na jego zaproszenie, jednak nie miało to wpływu na wyrażone opinie, które są całkowicie moje własne! :)
Kliknij, jeśli podobał Ci się wpis:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz